Jak-17W

"Agata" and stripes...


 

Kiedy pierwsze warstwy farby podkładowej schły jeszcze na Jaku-11 pod naszym namiocikiem pojawił się kolejny egzemplarz ze stajni Jakowlewa przeznaczony do remontu.
Zdążyliśmy się odzwyczajać od zapachu nitra zmieszanego z acetonem i gluta zwanego bemixolem, a przyzwyczajać do smrodu farby poliuretanowej, ale musieliśmy wrócić do starych "zapaszków".

Nauczeni doświadczeniami z odrapywania poprzedniego eksponatu, rzuciliśmy się w wir pracy - czekał na nas twardy orzech do zgryzienia. Jak-17- bo o nim mowa powitał nas niezwykle twardą i niesamowicie grubą warstwą farby.
Można było się doliczyć wielu ciekawych kolorków. Pominąwszy ilość farby koniecznej do usunięcia, samolot dysponował w niektórych fragmentach niesamowicie pogiętą blachą, na którą niestety nie było lekarstwa. Kilka blach brakowało i trzeba było je całkowicie dorobić, a niektóre z nich wymienić na nowe.
Stan kabiny pilotów pozwolił nam na w miarę szybkie jej wykończenie w przeciwieństwie do Jaka-11, gdzie szczegóły kabiny zabrały nam wiele czasu. 
W trakcie renowacji doszliśmy do wniosku, że "Agata" została złożona z kilku różnych samolotów, a i tak nie obyło się w jej długiej historii bez pojawienia się kilku nieregulaminowych blizn pod postacią łat.
Wszystko układało się dobrze i prace szły planowo, czasami do późnych godzin nocnych. Sytuacja skomplikowała się dopiero po konsultacjach dotyczących malowania "Agatki".
Samolot miał zostać pomalowany w barwy Instytutu Lotnictwa. Dosyć sporym problemem było ustalenie, jakich kolorów należy użyć do malowania maszyny, ponieważ dokumentacja była niezwykle skąpa.
W efekcie poszukiwań i konsultacji zarówno osobistych, telefonicznych i internetowych pracownicy Muzeum Lotnictwa ustalili, jakich kolorów należy użyć do makijażu "panienki z ITL-u".
Zaczęło się malowanie... Koszmar. Wytyczanie linii podziału kolorów zabierało masę czasu (na szczęście mieliśmy poziomicę laserową - inaczej nie wyobrażam sobie tego malowania), kolejne godziny zabierało maskowanie i odmaskowywanie, potem czekanie, aż farba wyschnie i stwardnieje - a potem apiać to samo. Na koniec poprawki malarskie.
Na początku pracy przy Jaku-17 wyglądało na to, że pójdzie zdecydowanie szybciej niż w Jaku-11, jednak kwestie związane z malowaniem zdecydowanie przedłużyły zakładany (przez nas optymistycznie) czas pracy. 

poniżej galeria zdjęć z pracy...