Nasz pierwszy Lublin 2007
Nasz pierwszy Lublin 2007
...Do Lublina i ja chętnie pójdę, bo tam białogłowy nad miarę gładkie i rzęsiste. Kiedy to która chleb krając bochenek o się oprze, to nawet na nieczułym bochenku skórka od kontentacyji czerwienieje...". Cóż - po takiej zachęcie ze strony imć Onufrego Zagłoby nic tylko ruszać do Lublina. Śladami bohaterów "Trylogii" rzecz jasna ;) Wstępne przymiarki zaczęły się już po konkursie w Radomiu. Zlokalizowanie na mapach Lublina, azymuty, odległości, plany, telefony, i w końcu czekanie na tych niezdecydowanych... Wyjazd zaplanowaliśmy bardzo wcześnie rano. Ja takiej godziny nie mam nawet na budziku.
A do samego końca jeszcze pakowanie. I spis rzeczy "nie do zapomnienia". W końcu my i modele już w samochodach i jedziemy. Do Lublina dotarliśmy bez przeszkód i przygód. Ze znalezieniem budynku Starostwa, w którym odbywał się konkurs też nie mieliśmy problemu. Kilka objazdów dookoła starówki, żeby w końcu trafić w tą wyczekaną uliczkę i już.. ;) A już na wejściu znajome twarze: ten z Kielc, chłopaki z Radomia, silna grupa pod wezwaniem IPMS Silesia. Potem już tylko rozpakowanie modeli, i to co zwykle - oglądanie, oglądanie, zakupy, duże piwo, mała pizza i znowu oglądanie. No i modelarskie plotki, fakty, opinie. Zdrady "tajemnic warsztatu" na zasadzie "ty mi - ja tobie". I wiele innych okołomodelarskich wydarzeń ;)Niemiła przygoda spotkała nas pod koniec dnia. Noclegi zarezerwowane dwa tygodnie wcześniej i potwierdzone dzień przed wyjazdem (sic!) w Bursie Szkolnej nr5 okazały się... fikcją. Nieuprzejma i niekompetentna paniusia za kontuarem nie tylko nie umiała znaleźć wytłumaczenia tej sytuacji, ale wręcz odmówiła jakiejkolwiek pomocy. Na szczęście 50m dalej - w Internacie - inny świat, kultura i wszystko można załatwić od ręki. Dziękujemy raz jeszcze!< Wieczorem mała "symbioza" z kolegami z Radomia - Pawłem i Łukaszem pozwoliła odreagować zmęczenie po całym dniu i przygotować się do niedzieli ;)
W niedzielę rano ruszamy na zwiedzanie Starego Miasta. A było co oglądać, bo Starówka okazała się niezwykłej urody. Wąskie uliczki, kolorowe kamienice, piękna panorama na zamek i okolicę.. Po powrocie do budynku Starostwa zastajemy pokazy sprzętu strażackiego, antyterrorystów, grup rekonstrukcyjnych. I tłumy ludzi zwiedzających wystawę. Dla zmęczonych w zacisznych podziemiach budynku kawa, herbatka, ciasto. A i grochóweczka, że palce lizać. I moc innych atrakcji, z finalnymi nagrodami włącznie. Tu warto napisać, że każdy z naszych juniorów coś tam przywiózł, nawet nasz najmłodszy - dziewięcioletni Marcin Caliński (syn ciut starszego Jacka ;) - za swego U-boot'a. No i nagroda chyba najważniejsza - "Najlepszy Model wg. Publiczności" - przypadł Czarkowi za lekko zrujnowanego Shidena znalezionego w dżungli. Pozostali chyba też nie mają powodów do narzekań. Impreza stała na bardzo wysokim poziomie. Majstersztyk organizacyjny, bardzo wysoki poziom wystawianych modeli i szkoda tylko, że weekend to zaledwie dwa dni... ;) Dla Modelarskiej Grupy ZTS Lublin i wszystkich, którzy pomagali w organizacji Konkursu należą się słowa najwyższego uznania i podziękowania za to, że mogliśmy dzięki Nim uczestniczyć w tak niesamowicie fajnej imprezie. A teraz, jak już dyplomy powędrują na modelarskie ołtarzyki, a szyje odpoczną od noszenia medali - to czas się rozejrzeć za nowymi pomysłami i modelami. Na Lublin? Na pewno. Bo "..do Lublina chętnie jadę.." :)