VII Lubelskie Spotkania Moelarskie

VII Lubelskie Spotkania Modelarskie, Lublin, Galeria „Olimp”
20-21 października 2012r. 


Skoro świt w sobotę 20-go października, skromna tym razem grupka SGM „Minitaria” ładuje swoje modeliki do nadzwyczaj pojemnego bagażnika Jackowego Focusa ( to nie jest kryptoreklama ! ) i rusza w modelarski bój. Po drodze jakieś mgiełki ale potem jak po maśle. Masełko jest do pewnego momentu, już na lubelszczyżnie gdy w pewnym, mało znaczącym momenciku drogi z poprzedzającej nas miłej Oktavii wysuwa się jeszcze milszy biało-czerwony lizaczek!

Mocno dyskusyjne wykroczenie, kończy się absolutnie bezdyskusyjną opłatą na rzecz utrzymania dróg polskich, czyli popularnym mandatem i stosowną liczbą punkcików ujemnych. Ale „nic to’ jak mawiał pewien mały rycerz. Ekskursja trwa nadal. Lublin wita piękną pogodą. Parking galerii Olimp zapchany ale udaje się wywalczyć miejsce. Przyjęcie modeli trochę długie ale poza tym koledzy z ZTS spisują się dzielnie. Miejsce ciekawe. Z jednej strony nie ma tu kameralnej modelarskiej atmosfery ale z kolei możliwości ekspozycyjne a także zwiększona oglądalność to niewątpliwy plus tej lokalizacji. Miejsca ekspozycyjne doskonale zabezpieczone (nieco oddalone od zwiedzających, przez sznurowe płotki jak w ekskluzywnym hotelu) ale doskonale zabezpieczające przed entuzjastycznym łapaniem w dziecięce rączki cennych eksponatów. Jest zawodowa ochrona, są i prześliczne hostessy. Szkoda,że ich uśmiechów i „całokształtu’ nie wydzielono w odrębną klasę modelarską. Boj byłby tam zacięty! Przed galerią są rekonstruktorzy: wrześniowcy, wstrętni esesmani i doskonali airbornowcy USA z potężną rurą bazooki. Wokół prezentują się pięknie polscy pancerni i jacyś KarolusyGustawusy w otoczeniu zgrabnych markietanek i pań do ….. prania i gotowania. Organizatorzy dbają o nasze żołądki wydając talony na jadło w doskonałej restauracji galeryjnej. Modeli sporo i dużo rarytasików – chyba największy to Shreck w efektownym locie nad drzewami i brzegiem jeziora. Tak zgrabnie wykonany, że drut mocujący lecącą maszynę jest prawie niewidoczny z liściach drzew – suuuper! Inne modele pokazujemy w galerii zdjęć. Z zagranicy są Węgrzy, Litwini a nawet Włoch. Wieczorem, na kwaterze niezwykle miły moment integracyjny z kolegami modelarzami-lotnikami z bazy w Łasku. W ostrym pojedynku „powietrznym” obie strony zaliczyły zestrzelenia ale jak to w rycerskiej tradycji lotniczej bywało zestrzeleni i zwycięzcy zbratali się. Drugi dzień to zakupy – trwały dotąd, dokąd koledzy mogli sobie dopożyczać kasę na kolejny „konieczny i rewelacyjny zestaw”, model lub jakiś malutki toczony kaemik za skromne 40 zł ! Wyniki konkursu chyba zgodne z odczuciami uczestników i obserwatorów. My tak dosyć skromnie – oczywiście Czarek za makietę afrykańską z Bf-109 w kartonie, i za plastykowego Zero, zjedzonego korozją gdzieś na Nowej Gwinei – rewelacja ! W tych palemkach i zaroślach,Czarek chyba długo nie znajdzie konkurenta. Prezesowi –chyba tylko z braku wielu modeli w tej klasie – nagrodzono Fokkera z wojny polsko-bolszewickiej. Powrót już bez lizaczków za to w wielkich obłokach mgły ale szczęśliwy. Teraz do roboty i na nowy konkurs.