Grumman F6F "Hellcat"

Grumman F6F-3 Hellcat
Skala 1/48 ; Arii + Aires + Eduard + Aero Master 


 

Ten model był prezentem , który dostałem ładnych kilka lat temu – nie będę podawał daty , bo zastanawiałbym się w tym momencie, czy nie powinienem pisać testamentu zamiast tej opowiastki. Początkowo zestaw nie wzbudził mojego entuzjazmu. Części w zestawie było niewiele , silnik odlany wraz ze ściana ogniową w formie półtorej gwiazdy i do tego uproszczony, wnętrze kabiny beznadziejne…. a właściwie go nie było.

Szczegóły generalnie pod psem, może poza ładnymi liniami i ładnymi felgami kół – ale dla odmiany opony łyse jak głowy tych panów z reklamy „Gipsaru”. Było jednak coś pozytywnego – kadłub i skrzydła ładnie pasowały do planów z monografii AJ –Pressu , a delikatne wklęsłe linie w 95% były prawidłowe.

Ponieważ odezwał się mój wrodzony talent do utrudniania sobie życia więc zamiast oddać go któremuś z kolegów przy najbliższej nadarzającej się okazji - „wylądował” gdzieś w głębi zapasów , a ja zapisałem sobie co będzie do niego potrzebne z uzupełnień. Kupiłem silnik z Airesa, blachę w której było całe wnętrze kabiny i zestaw kalkomanii z Aero Mastera – o tych z modelu nie będę więcej pisał …. szkoda się denerwować.

Zgromadzenie zestawów uzupełniających zabrało mi sporo czasu – nie było wtedy internetu, sklepów wysyłkowych i całych tych dzisiejszych fanaberii. Gdy miałem już wszystko postanowiłem odnaleźć pudełko i zacząć pracę. 

Budowę rozpocząłem od wykonania wnętrza kabiny, oraz silnika. Był to najbardziej czasochłonny etap prac. Zestawy do waloryzacji były przygotowane pod inne „firmy”, ale przebiegło wszystko w miarę bezboleśnie. Montaż płatowca przebiegał sprawnie. Konieczne było jednak szpachlowanie w dolnej części kadłuba i przy połączeniu skrzydeł z kadłubem. Golenie podwozia wymagały spotkania z pilnikiem i skalpelem , ale przeprowadzona „operacja plastyczna” miała przebieg pomyślny i pacjent nie umarł . Zostało jeszcze wykonanie rzeźby bieżnika i przewodów układu hamulcowego. 

Model został pomalowany akrylami Gunze – POLECAM !!!! Był to chyba pierwszy mój model pokryty akrylami. Farby pięknie się kładą , mają ładna fakturę , nie zasychają na dyszy aerografu. Sprzętem użytym do malowania tego modelu, był cud techniki sowieckiej który miał jedną zaletę – po prostu był , a do ubocznych skutków należało to ,że malował wszystko w promieniu 3 metrów – więc przed tą czynnością wskazane było uzyskanie wstępnej zgody współmieszkańców na zmianę koloru ścian. Może „trochę” przesadzam , ale o dyszy 0,3 ani 0,2 to wtedy nie słyszałem. Ostatnimi krokami było wklejenie „uzbrojenia” z igieł lekarskich, nałożenie kalkomanii i pokrycie modelu lakierem półmatowym. 

Model nosi trójkolorowy kamuflaż z oznaczeniami samolotu, na którym latał por. Alex Vraciu dywizjonu - VF 6 z lotniskowca Intrepid w lutym 1944 roku. Model naprawdę nie jest zły – tylko prosty. Może stanowić dobry materiał wyjściowy do zbudowania wiernej repliki . Nie jest to Hasegawa – ale skoro i w tamtym modelu można wymienić połowę części na żywiczne …… to może czasem trzeba podjąć wyzwanie i do tego za mniejsze pieniądze.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć wykonanych przez „nadwornego fotografa naszej grupy” – dzięki Jacku !

Jacek Caliński