Jak-23 "Flora"

Jak-23


Gdy prawie 2 lata wstecz kończyliśmy remont Jaka-23 w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, pomyślałem sobie, że fajnie by było mieć kolekcję „naszych” remontowanych samolotów w miniaturze. Pod koniec prac remontowych stałem się posiadaczem modelu żywicznego Jaka-23 produkcji Ardpolu w 1:48. Niestety zaległości w pracach domowych nie pozwoliły od razu na budowę modelu. Dopiero wczesną wiosną następnego roku model trafił na warsztat. Model nie zawiera zbyt wielu części i wyglądało, że prace nie potrwają zbyt długo.


Po umyciu elementów w detergencie zastanawiałem się co jest co, bo mówiąc delikatnie instrukcja jest kiepściutka . Niektórych drobnych części wcale nie znalazłem w instrukcji! Elementy kabiny, fotel i boczne ściany zostały poprawione i uzupełnione elementami zgodnie z oryginałem . Przyszedł czas na połówki kadłuba. Słyszałem opinie, że model jest bardzo trudno wyważyć żeby chciał „stać” o własnych siłach i potrzeba sporej ilości ołowiu do nosa. Ja chciałem pogłębić stosunkowo płytki kanał wlotu powietrza do silnika – więc musiałem wymyślić coś innego. Postanowiłem „wyfrezować” wewnętrzne powierzchnie tylnej części kadłuba. Operacja szła mozolnie, wszystko było w żywicznym pyle, a kadłub ciągle opadał na ogon. No i stało - kilka nieostrożnych ruchów i miałem piękną dziurę w lewej połówce kadłuba. Model przy akompaniamencie zgryźliwych uwag powędrował do pudła i na dno szafki na dłuższy czas. W końcu wziąłem się na odwagę i zadzwoniłem do firmy Ardpol. Ku mojej wielkiej radości spotkałem się z wyrozumiałością i obiecano mi nową lewą połówkę kadłuba. Listonosz przyniósł nawet dwie. Każda w trochę innym kolorze żywicy – jedna dłuższa od mojej druga krótsza. Pasowania było sporo – a jeszcze nie chciałem uszkodzić pięknych, delikatnych „nitów” na powierzchni modelu. Udało się . Skrzydła to pełne żywiczne odlewy trzeba tylko je dokładnie dopasować i precyzyjnie przykleić. 
Na tym etapie pomalowałem model. Gdy remontowaliśmy Jaka-23 w Muzeum, zdjęliśmy z niego srebrną farbę i pozostał w naturalnych barwach blach – tak jak był eksploatowany ten samolot do czasu remontu. Później samoloty zostały pokryte srebrzanką na bazie nitro. Zróżnicowanie kolorów poszczególnych blach poszycia są spore. Malowanie wykonałem „super metalizerami” Gunze . Farby kładą się fantastycznie i nie wymagają polerowania. Są odporne na maskowanie taśmą Tamiyi i nie mają tendencji do zbierania odcisków linii papilarnych. Ale i tak, od tego momentu, pracowałem w gumowych rękawiczkach. Po położeniu metalizerów wyszły problemy ze stanem powierzchni modelu. Przede wszystkim na skrzydłach. Początkowo byłem bardzo zawiedziony. Te różna skazy nie były widoczne do momentu lakierowania. Może to kwestia koloru żywicy – nie wiem. Położenie warstwy surfacera też nie bardzo wchodziło w rachubę ze względu na wspomniane wcześniej delikatne nitowanie powierzchni. Na szczęście przeglądałem po raz kolejny fotografie remontowanego wcześniej oryginału i te wady są bardzo podobnego zadrapań i zarysowań, które występują na oryginale i powstają przecież przy normalnej eksploatacji samolotu. Przestałem się tym dalej dręczyć i postanowiłem poczekać na efekt końcowy.
Przyszedł czas na podwozie. Podwozie jest tak beznadziejnie rozrysowane w instrukcji, że gdyby nie dokumentacja zdjęciowa oryginału nie udało by się tego złożyć. Ten element zniechęcił mnie na dłuższy czas do dalszej pracy. Model po przymierzeniu podwozia zadzierał nienaturalnie ogon do góry. Podwozie zostało pocięte i skrócone. Przednie podwozie nie bardzo chciało się mieścić we wnęce i też musiało być „modyfikowane”. 
Nadszedł czas na nałożenie kalkomanii. Te oryginalne są bardzo dobrej jakości i wydrukowane na bardzo cienkim filmie. Niestety, są tylko 4 szachownice które odpowiadają tym 50x50 cm, a nasz Jak miał wszystkie 6 w tym rozmiarze. Na szczęście Miałem również zestaw kalkomanii ModelMakera. Szachownice z kalkomanii Ardpolu zostały uzupełnione tymi z ModelMakera, napisy eksploatacyjne w kolorze czarwonym z Ardpolu, numer burtowy – 16 z Modelmakera. Szczyt statecznika pionowego jest w kolorze błękitnym, wszystkie powierzchnie wewnętrzne, wnęki podwozia i kabina jest w kolorze oliwkowozielonym odpowiadającym RAL 6003. 
W tym miejscu warto wspomnieć jeszcze jednej rzeczy. Wojsko przed przekazaniem Jaków-23 do placówek muzealnych wykonało chyba coś co miało być „szybkim remontem”, ale nie dbało o zachowanie wierności oryginałowi. Samoloty miały „odśnieżoną srebrzankę” wymalowane numery burtowe, kabiny wnęki kół ( ale bez zachowania oryginalnej kolorystyki”.
W czasie renowacji muzealnego Jaka-23 odkryliśmy, że wszystkie powierzchnie wewnętrzne, kabina, wnęki kół, golenie podwozia - były pierwotnie pomalowane farbą oliwkowozieloną RAL6003.
Szczyt statecznika pionowego był błękitny a nie czerwony z jakim był eksponowany przez wiele lat.
Na samolocie wszystkie szachownice miały wymiar 50 x 50 cm.
Numer burtowy „16” był żółty z czarną lamówką a nie czerwony ( kształt i wymiary cyfr się zgadzały ) 
Napisy eksploatacyjne na „naszym egzemplarzu” były czerwone i w języku polskim, ale odkryliśmy ślady po wcześniejszych napisach eksploatacyjnych w języku rosyjskim, ale nie udało się ustalić jakiego były koloru. Pozostał „cień” na blachach poszycia.
Numery seryjne „ 1216” powtarzane na wszystkich powierzchniach sterowych i zdejmowanych z płatowca ( wzierniki, pokrywy luków ) miały kolor czarny.
Piasty kół miały typową dla rosyjskich samolotów barwę soczystej zieleni. 
Chętnych zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć modelu i z renowacji Jaka-23
Jacek Caliński