Lockheed T-33A T-Bird

Lockheed  T-33A   T-Bird – skala 1/48



Wprowadzenie do służby operacyjnej pierwszego odrzutowego samolotu USAF -  F-80 Shooting Star i kłopoty ze zmianą nawyków pilotażowych pilotów przyzwyczajonych do samolotów tłokowych wymusiła konieczność posiadania odrzutowego samolotu szkolenia zaawansowanego. Pierwszym prototypem dwustera był przebudowany seryjny myśliwiec F-80, ale stało się to kosztem kadłubowego zbiornika paliwa i spowodowało to drastyczne obniżenie zasięgu maszyny.

Postanowiono więc zaprojektować dłuższy o ponad 3 metry kadłub, aby pomieścił on dwuosobową kabinę i kadłubowy zbiornik paliwa - mniejszy co prawda niż w protoplaście. Dodatkowo na końcówkach skrzydeł dodano zbiorniki paliwa. Spowodowało to wzrost masy samolotu – aby temu zaradzić ograniczono uzbrojenie strzeleckie do 2 karabinów 0,5 cala. Samolot mógł przenosić 2 bomby po 225 kg. Samolot był pomyślane generalnie jako szkolny, jednak został użyty bojowo w Korei – gdy wojska amerykańskie bardzo potrzebowały wsparcia powietrznego a lotnictwo cierpiało na niedobór samolotów.  Pozytywne testy bojowe stały się podstawą do zaoferowania tego samolotu jako szkolno-bojowego i stał się bardzo popularny w kilkudziesięciu krajach na świecie. 
Model powstał z zestawu Academy, który jest przepakiem Hobby Crafta ( z tego co mi wiadomo jedyny zestaw tego samolotu ). Model ma już swoje lata, nie jest idealny, a na naszym rynku dodatki żywiczne do niego są trudno dostępne. Ale ze względu na to ,że był używany w ponad 30 krajach to gama kolorystyczna malowań może wzbogacić każdą kolekcję , a o kalkomanie jest stosunkowo łatwo. Ja pozostałem przy firmowym malowaniu z Korei bo w planach jest jeszcze F-80 w barwach z tego konfliktu. Model ma ładne delikatne wgłębne linie, trochę ubogą kabinę i spartańskie wnęki kół. Znalazłem informacje o błędach w obrębie wlotów powietrza, ale ponieważ ich nie poprawiałem – nie będę więcej o tym pisał.
 Model miał być treningiem w matalizerach przed planowaną serią polskich LIMów. … więc standard „prosto z pudełka”.
Jeżeli chodzi o budowę – to przebiegała wbrew pozorom prawie bezboleśnie. … jeżeli nie zapomnimy o sporym obciążeniu nosa modelu. Zdjęć z kolorystyką szczegółów jest sporo na Internecie . Malowanie to już było dla mnie wyzwanie. Postanowiłem przetestować metalizery Model Mastera. 
Po przygotowaniu powierzchni surfacerem 1200 natrysnąłem pierwszą barwę podstawową – aluminium.  Ale chciałem uzyskać efekt zróżnicowania odcieni blach więc rozpocząłem żmudne maskowanie paneli i malowanie przyciemnionych warstw. No i się stało - nie pomagało osłabienie kleju taśmy Tamiyi, za każdym razem przy ściąganiu maskowania - były mniejsze lub większe ubytki w warstwie metalizera. Nie pomagało również zabezpieczenie metalizera Sealerem… w tym przypadku odrywana była warstwa lakieru bezbarwnego. Zmyłem wszystko i rozpocząłem malowanie od początku. Taśma Tamiyi trzymała już tak słabo ( wykorzystywałem te same kawałki taśmy ) że zdarzyło mi się, że powietrze z aerografu zrywało maskowanie, ale tym razem efekt już był zadowalający. Całość pokryłem sealerem,i położyłem kalkomanie i jeszcze jedną warstwę sealera. Na koniec model został przybrudzony mieszanką olejnych farb dla plastyków co podkreśliło linię i nadało modelowi lekką patynę zużycia. 
Metalizery Model Mastera kładą się piękną równą warstwą – pięknie się polerują , ale są bardzo wrażliwe na dotknięcie palcami i beznadziejnie poddają się maskowaniu. Konieczność pokrycia lakierem bezbarwnym psuje trochę uzyskany efekt w czasie polerowania. Następny model będzie testem metalizerów Gunze.
Model prezentuje malowanie T-33A nr seryjny 51-8722 „Red Devil” z 67 FBS / 18FBW – baza Osan 1953 rok.